wtorek, 31 grudnia 2013

Zupa z selera naciowego

Seler naciowy zdecydowanie nie jest najczęściej używaną zieleniną w naszym domu. Od czasu do czasu jednak jest potrzebny do przyrządzenia różnych dań. Zazwyczaj wówczas potrzebna jest tylko jedna łodyżka, a kupić trzeba całą roślinę. I tu wielkie moje zmartwienie: żeby nic się nie marnowało, żeby nie wyrzucać jedzenia. Stając po raz kolejny przed takim problemem pomyślałem o zupie. Nigdy wcześniej nie jadłem zupy z selera naciowego, ale gdy tak zacząłem myśleć, doszedłem do wniosku, że może być to danie... SMAKOWITE. Zacząłem przeglądać różne przepisy, ale jeden nie pasował, bo składniki nieosiągalne, albo składnik, na który akurat nie miałem ochoty, albo niezrozumiałe jednostki ilości. Dopiero na blogu "Pasja na talerzu" natrafiłem na przepis, który wydał mi się interesujący. Efekt końcowy przerósł zaś moje najśmielsze oczekiwania!


Ze sklepu przynosimy:
1 szt. selera naciowego (ok. 0,7 kg)
3 - 4 średnie ziemniaki
bulion warzywny albo drobiowy
1  spora cebula
masło
śmietana (do zupy lub kremówka)
sól
pieprz
liść laurowy
ziele angielskie
koperek
cytryna

I przystępujemy do pichcenia:
1. Seler myjemy i kroimy w niezbyt grube plasterki, pozbywając się przy tym co bardziej stwardzniałych zewnętrznych włókien.
2. Cebulę kroimy w kostkę.
3. Ziemniaki również kroimy w kostkę. W przypadku tej zupy pokroiłem je znacznie drobniej, niż zazwyczaj - tak, że kawałki ziemniaków nie były większe niż kawałki selera. Zamiast kroić plasterki ziemniaka w cztery paski, robiłem ich 6.
4. W rondlu (najlepiej) o grubym dnie rozgrzewamy masło. Tym razem użyłem zwykłego "osełkowego" - chyba z 0,5 cm, albo trochę więcej - ale sądzę, że klarowane jest dobrym rozwiązaniem.
5. Na maśle szklimy cebulę, a następnie dodajemy seler i wszystko razem szklimy, ciągle mieszając.
6. W dalszej kolejności dodajemy ziemniaki i dusimy wszystko razem przez kilka minut, nadal całość dokładnie mieszając.
7. Po kilku minutach dodajemy liść laurowy i ziele angielskie. Całość zalewamy ok. 1,5 litra bulionu (u mnie z 3 kostek rosołowych Winiary).
8. Gotujemy, aż warzywa zmiękną, a następnie doprawiamy solą i pieprzem.
9. Śmietanę (u mnie tym razem Bakoma 18% - z dobrym efektem) możemy odrobinę zahartować, dodając do niej gorącej zupy, a następnie wlewamy do garnka i całość mieszamy. Ponieważ śmietana zmienia smak dania możemy jeszcze zupę doprawić.
10. Na koniec dodajemy ok. 1 łyżki (lub ciut więcej) soku z cytryny, który nada naszej zupie naprawdę wspaniałego smaku.
11. Dla dekoracji posypujemy zupę drobno posiekanym koperkiem.

poniedziałek, 9 grudnia 2013

Zupa meksykańska

Zupa meksykańska... I już wiadome są dwie sprawy: musi być fasola i musi być ostrrrooo! No, nie bardzo ostro - ostrzejsze dania są, ostrzejsze jadałem i ostrzejsze zdarzało się przyrządzać, ale trochę "mocy" ma. :) Przepis na nią przeleżał w jakimś zakamarku ładnych kilka lat - nawet nie bardzo wiadomo skąd się wziął. Nie był do końca jasny i kompletny. Problemem było głównie to, że w międzyczasie się trochę pozmieniały dostępne przyprawy. Jest więc to w pewnej części rekonstrukcja z odrobiną własnej inwencji. Danie jest nieskomplikowane, a naprawdę smaczne i bardzo pożywne.


Użyte przeze mnie przyprawy
Ze sklepu przynosimy:
ziemniaki (7 sztuk średniej wielkości)
1/2 kg mięsa mielonego
3 marchewki
2 kostki rosołowe
puszka kukurydzy
puszka czerwonej fasoli
puszka białej fasoli
2 puszki pomidorów krojonych
5 cebul
5 ząbków czosnku
Przyprawa do mięs
Przyprawa do gyrosa
ostra papryka w proszku
koncentrat pomidorowy
sól
pieprz
oliwa

1. Ziemniaki i marchewkę kroimy w kostkę, wrzucamy do garnka i zalewamy gotującą się wodą z czajnika - w sumie ok. 2 litry (skraca nam to czas przygotowania dania). Dodajemy 2 kostki rosołowe i całość gotujemy, aż warzywa zmiękną.
2. Dodajemy kukurydzę i obie fasole - wraz z zalewą z puszek!
3. Cebule (spore!) kroimy w pióra. Czosnek siekamy i odkładamy do osobnego naczynia. Jeśli ząbli są bardzo duże zamiast 5 kroimy 3.
4. Na patelni rozgrzewamy oliwę i obsmażamy na niej cebulę. Po chwili, gdy cebula już jest prawie gotowa, dodajemy do niej czosnek i smażymy jeszcze przez chwilę. Całość dodajemy do garnka 
5. Na patelnię ponownie wlewamy i rozgrzewamy oliwę. Podsmażamy na niej mięso (u mnie łopatka) - możemy w 2 partiach - posypując je dość obficie przyprawą do mięs Knorr i przyprawą do gyrosu. Całość przekładamy do garnka.
6. Dodajemy pomidory krojone z puszki (wraz z zalewą). Możemy dodać też 30g koncentratu pomidorowego dla lepszego smaku.
7. Doprawiamy do smaku ostrą papryką, solą i pieprzem.

Ważna uwaga! Potrzebujemy naprawdę duuużyyyy garnek! W sumie zupy wychodzi min. ok. 4 - 4,5 litra. Rzecz w tym, że ilość składników dość trudno zredukować - chyba, że mamy możliwość resztę spożytkować w krótkim czasie.

środa, 4 grudnia 2013

Kapuśniak z pomidorami

Wspominałem już o tym, jak się zaczęło moje pichcenie. Jednym z pierwszych dań, za które się wziąłem był właśnie kapuśniak z pomidorami. Już nawet nie pamiętam skąd wziąłem ten przepis! Pamiętam tylko, że... bałem się efektów. Nie tylko dlatego, że były to pierwsze próby pichcenia, ale przede wszystkim dlatego, że pomidory nijak nie kojarzyły mi się z kapuśniakiem! :) Czułem, że "ryzykuję"... Nie dlatego, żeby taki zestaw składników miał być niejadalny - bo jeśli ktoś podał przepis, to znaczy, że sam to gotował - ale, że mi to nie będzie smakować (było to coś jakby dziwactwo dla mnie). Ale zaryzykowałem! I już w trakcie pichcenia - przy próbowaniu i doprawianiu - gęba sama zaczęła mi się uśmiechać: Kurcze! To jest to! Aaaaleeee dooobreeee! :) Moim osobistym wkładem w przepis - na drodze kuchennych eksperymentów - jest dodanie kiełbasy, co dodatkowo wzbogaca danie.

Co do gara musi trafić?
Ok. 50 - 60 dkg białej kapusty
4-5 ziemniaków
2 cebule
2 marchewki
1 pietruszka
0,5 puszki krojonych pomidorów (ew. 2 świeże pomidory)
25 - 35 dkg surowego wędzonego boczku
kiełbasa śląska (opcjonalnie)
oliwa
liść laurowy
ziele angielskie
sól i pieprz

I w jakiej kolejności?
1. Kapustę szatkujemy i wrzucamy do garnka.
2. Ziemniaki kroimy w kostkę i również wrzucamy do garnka.
3. Możemy do garnka wrzucić także część (pokrojonego w kostkę) boczku i kiełbasy.
4. Marchewkę i pietruszkę trzemy na tarce o dużych oczkach i również wrzucamy do gara.
5. Całość zalewamy ok. 2 litrami zagotowanej wody i gotujemy ok 30 minut.
6. Na patelni rozgrzewamy oliwę  i resztę boczku i kiełbasę smażymy na patelni, a gdy się pięknie zrumienią, dodajemy do nich posiekaną cebulę. Gdy są gotowe, dodajemy do zupy - u mnie zazwyczaj wypada to w połowie gotowania lub 10 minut przed końcem.
7. Pomidory dodajemy ok. 5 minut przed końcem gotowania. Ja używam raczej tych z puszki (choć niestety czasem - choć zdarza mi się to rzadko - produkt odrobinę rozczarowuje, bo trafia się "mamałyga" zamiast pokrojonych pomidorów), świeże dodając ew. "dla dekoracji". W oryginale była mowa o pół puszki, jednak często dodaję po prostu całość.
8. Doprawiamy solą i pieprzem. Gdy jest już na talerzach, posypujemy świeżo posiekanym koperkiem.

Miałem z tym przepisem trochę kłopot, bo został podany tak chaotycznie, że nie bardzo było wiadomo, co z tym boczkiem należy robić i kiedy. O dodaniu boczku do zupy była mowa już przy ziemniakach, a potem o smażeniu i dodawaniu. "I bądź tu człowieku mądry, pisz wiersze" :( To dlatego mięso zacząłem dzielić i część dodaję od razu, a część potem, ładnie zrumienioną. :) I jest dobrze, więc się nie przejmuję! :)

wtorek, 3 grudnia 2013

Schab duszony z cebulką

Schabowy to niemal nasze "danie narodowe" - zwłaszcza z ziemniakami i kapustą z kminkiem. :) Ale gdy mamy do dyspozycji kawał ładnego schabu, to wcale nie znaczy, że trzeba od razu taplać go w jajku i panierować. ;) Choć bardzo sobie cenię dobrze zrobionego kotleta, to czasem warto zrobić coś innego. Bardzo interesujący przepis na schab znalazłem swego czasu na blogu Margarytki i postanowiłem danie przyrządzić.

Szykujemy:
8 plastrów schabu
3 - 4 duże cebule
mąkę
olej
sól, pieprzy i słodką paprykę w proszku

W oryginalnym przepisie jest te 8 plastrów schabu - po 2 na osobę, lecz tak naprawdę wszystko zależy od wielkości tych plastrów / apetytów biesiadników.  Na dobrą sprawę wielu osobom wystarcza jeden kawałek. Ja jednak "idę na całość", bo nawet jeśli jest "za dużo", to daniu nic nie szkodzi, jeśli zamrozimy do wykorzystania kiedyś, gdy akurat nie będziemy mieli ochoty  czasu / sił (niepotrzebne skreślić) "stać przy garach". Z moich poprzednich doświadczeń wynika, że mięso robi się dzięki temu nawet... smaczniejsze. :)

Robimy:
1. Schab lekko rozbijamy (nie tak bardzo, jak na kotlety schabowe). Ja zwykle idę na łatwiznę i kupując mięso w sklepie, proszę o mechaniczne "wyklepanie". Oprószmy je dobrze solą, świeżo mielonym pieprzem i papryką i pozostawiamy na ok. 15 minut. Ja umieszczam w lodówce.
2. W tym czasie obieramy i kroimy cebulę. Według przepisu oryginalnego: w półtalarki, ale równie dobrze może być "w pióra" - dla smaku, aromatu i wyglądu dania bez różnicy.
3. Na patelni rozgrzewamy olej (lub masło klarowane)
4. Schab obtaczamy w mące, po czym obtrząsamy jej nadmiar i obsmażamy na piękny, złocisty kolor.
5. Mięso umieszczamy w rondlu o grubym dnie. Doskonale się też sprawdza w tej roli brytfanna.
6. Na reszcie oleju smażymy na złoto cebulę i dodajemy ją do mięsa.
7. Doprawiamy solą, papryką i pieprzem. Całość podlewamy gorącą wodą - u mnie "na starcie" jest to ok. 3/4 szklanki - potem dodaję jeszcze zależnie od potrzeb. Całość dusimy pod przykryciem ok. 30 minut

Podajemy z ziemniakami i surówką. Może się wydawać, że przy takiej ilości cebuli surówka już nie jest potrzebna. Błąd! Z cebuli tak naprawdę wiele nie zostaje - w dużej części zmienia się ona w cudowny sos. Dlatego surówka musi być - na zdjęciu widzimy danie z kupną surówką z kapusty pekińskiej firmy Grześkowiak. Jeśli mowa o cebuli, to cebula cebuli nierówna. Zazwyczaj spotykamy się tylko z żółtą i czerwoną - i jeśli w przepisie mamy podane tylko "cebula", to "z automatu" bierzemy tą najzwyklejszą. W przypadku tego dania miły dla podniebienia efekt otrzymałem, mieszając zwykłą cebulę z cebulą czosnkową (tzw. "białą"), która nie jest tak popularna, ale udaje się ją kupić w niektórych dobrych warzywniakach.
 

niedziela, 3 listopada 2013

Zupa musztardowa

Musztarda jest jednym z tych dodatków, które sobie ogromnie cenię. Bez musztardy trudno sobie wyobrazić kiełbaskę czy karkówkę z grilla. Wspaniale smakuje też chleb z szynką i musztardą (osobiście bardzo lubię wymieszać z majonezem). Można też musztardy użyć jako marynaty do mięs. Ale... zupa musztardowa! Ha ha ha ha ha! Jako prawdziwy fan musztardy - "nie ma bata"! - musiałem tego spróbować. Rodzina do pomysłu podeszła z duuuuużymmmm dystansem, szczerze obawiając się efektu (a znając przy tym moje zamiłowanie do wszystkiego, co pikantne!). Przepis "wyjściowy" był znaleziony, lecz nie był kompletny, więc robiłem po części na wyczucie i według własnego smaku.

Zaopatrzeniowiec musi dostarczyć
1 marchewka
2 ziemniaki
1/2 pora
1/2 cebuli
3 ząbki czosnku
kawałek selera
1,5 kostka rosołowa (drobiowa Winiary)
1 łyżka musztardy dijon (ew. rosyjskiej)
2 - 3 łyżki musztardy ziarnistej (np. Francuskiej)
1 - 1,5 łyżki musztardy stołowej sarepskiej
ok. 100 - 120 g gęstej śmietany
4 jajka
sol,
pieprz,
oliwa lub dobry olej

By kucharz mógł robić:
1. Marchewkę, ziemniaki i seler kroimy w kostkę i zalewamy ok. 2 litrami wrzącej wody (ew. wrzucamy do gotującej się wody). Marchewkę najlepiej średnią lub dwie małe. Selera dość gruby plaster lub jeden mały seler (jakie czasami trafiają się w paczuszkach włoszczyzny). Dodajemy też starty lub posiekany (w moim przypadku) czosnek i kostkę rosołową. Całość gotujemy do momentu, aż warzywa zmiękną. Możemy delikatnie doprawić pieprzem i solą.
2. Na patelni rozgrzewamy oliwę (lub olej). Cebulę i por kroimy na kwałaki... Ok, w oryginale było "w kostkę", ale nie jest to w ogóle ważne. ...i obsmażamy kilka minut i dodajemy do zupy. Całość dokładnie miksujemy.
3. Dodajemy musztardy.
4. W miseczce mieszamy śmietanę z niewielką ilością zupy, po czym dolewamy do garnka (miseczkę przepłukujemy i "popłuczyny" również wlewamy, by nic nie tracić) i całość bardzo dokładnie mieszamy.
5. Finalnie doprawiamy (jeśli trzeba) solą i pieprzem i chwilę gotujemy.
6. Do każdej porcji zupy na talerz podajemy po jednym ugotowanym na twardo jajku

czwartek, 24 października 2013

Zupa grzybowa

To bodajże Janusz Messner w jednej ze swoich książek odnotował anegdotę, jak dwóch Anglików rozmawia ze sobą i jeden mówi: "Podobno są ludzie, którzy jedzą grzyby zebrane w lesie", a drugi na to: "Tak, tak... Świat pełen jest ludzi odważnych". Serdecznie współczuję tym, dla których grzyby zaczynają się i kończą na bezpiecznych pieczarkach. Nie ma bowiem nic wspanialszego, nad rozchodzący się po domu zapach leśnych grzybów. A mnie się właśnie trafiły na targu dorodne podgrzybki - więc decyzja była prosta: zupa grzybowa!
Potrzebujemy:
Ok. 60 dkg grzybów (niekoniecznie podgrzybków - mogą być inne)
spora marchew
średniej wielkości pietruszka
kawałek selera
por
2 spore cebule
suszone grzyby
bulion grzybowy Winiary w kostce (opcjonalnie)
3 - 4 ziemniaki
śmietana do zup i sosów (u mnie szefa Kuchni 22%)
natka pietruszki
liść laurowy
ziele angielskie
sól
pieprz
masło
cytryna
1 łodyga selera naciowego

I robimy:
1. Suszone grzyby zalewamy gorąca wodą i odstawiamy na ok. 20 minut, żeby nasiąkły.
2. Grzyby obmywamy w letniej wodzie z resztek piasku, trawy i igliwia, a następnie kroimy w spore kawałki mniej więcej podobnej wielkości. Zwracamy przy tym uwagę na kondycję grzyba - czy w jego nóżce i kapeluszu nie ma robaków - ich śladem są wydrążone "kanaliki". Jeśli trafimy na grzyba mocno zniszczonego, z duża ilością "kanalików", odrzucamy go, ewentualnie wykrawając zdrowe części (dokładnie sprawdzamy!). Pojedyncze "kanaliki" nie stanowią wielkiego problemu - w razie czego uszkodzone części łatwo jest wykroić.
3. Włoszczyznę tniemy "w kostkę" na średniej wielkości kawałki, seler naciowy na niezbyt grube plasterki. Wlewamy ok. 2 litrów wody (u mnie od razu gotująca się z czajnika). Dodajemy ziele angielskie i liść laurowy. Całość gotujemy aż warzywa będą miękkie.
4. Cebulę kroimy "w pióra". Nikt mi nigdy nie potrafił wyjaśnić dlaczego akurat "w pióra", jakie to ma znaczenie (poza wyglądem), ale "w pióra" to "w pióra" - dobrze jest. :)
5. Na patelni roztapiamy 2 - 3 łyżek masła (u mnie masło klarowane Mlekovita) u gdy jest już dobrze rozgrzane, zmniejszamy ogień i wrzucamy cebulę i smażymy "na złoto", od czasu do czasu mieszając.
6. Gdy cebula jest gotowa, dodajemy do niej grzyby, od razu wszystko mieszając. Smażymy ok. 10 minut na niewielkim ogniu. Podczas smażenia również kilkakrotnie mieszamy, a raczej delikatnie "przekładamy" składniki, aby wszystko nam się równomiernie smażyło. Należy pamiętać, że grzyby są delikatne i dlatego należy je też delikatnie traktować. Podczas smażenia doprawiamy grzyby solą i pieprzem w dość dużej ilości.
7. Obrane ziemniaki kroimy w niezbyt wielką kostkę i dodajemy do gotującego się wywaru.
8. Dodajemy także namoczone wcześniej grzyby wraz z wodą pozostałą po namoczeniu. Możemy także dodać kostkę bulionu grzybowego (Knorr), która podniesie walory smakowe zupy.
9. Dodajemy do zupy podsmażone z cebulką grzyby. Warto też kilka łyżek gotującej się zupy wlać na patelnię, dokładnie ją "wymyć", by nie stracić nic (smaków i aromatów) z tych skarbów, które na niej smażyliśmy i wypłuczyny wlać do garnka z zupą. Doprawiamy solą i pieprzem.
10. Całość gotujemy ok. 15 - 20 minut i odstawiamy z ognia. 
11. Śmietanę (całe opakowanie) przekładamy do miseczki i dolewamy 2 - 3 łyżek (możemy czynić to stopniowo) gorącej zupy, całość dokładnie mieszając, po czym tak zahartowaną śmietanę dolewamy do zupy. Również i w tym wypadku miseczkę dokładnie płuczemy z resztek śmietany i również te "popłuczyny" wlewamy do garnka. Dodajemy również niewielką ilość soku z cytryny.
12. Całość możemy udekorować posiekaną drobno natka pietruszki.

Już gotowanie tej potrawy dostarcza wspaniałych przeżyć. Cudny zapach grzybów i lasu rozchodzi się po całym domu, przypominając, że jesień również ma swe uroki. Oczywiście grzyby możemy jeść przez cały rok, gdyż można kupić mrożone, jednak nie dorównują one świeżemu grzybowi! A jak smakuje? Zupa jest godna moim zdaniem KRÓLEWSKIEGO PODNIEBIENIA! Ot co! :)

UWAGA! Kupując grzyby leśne pamiętajmy, że sprzedawca powinien dysponować atestem Sanepidu, stwierdzającym przynależność gatunkową danej partii grzybów.

Kapuśniak z pomidorami i majerankiem

Uwielbiam... Tak, wiem, że słowo "uwielbiam" pojawia się u mnie dosyć często, i ktoś może dojść do wniosku, że przede wszystkim uwielbiam uwielbiać ;) ale muszę powiedzieć raz jeszcze: UWIELBIAM! A obiektem mojego uwielbienia - zresztą rzecz jasna jednym z wielu, ale za to na absolutnym "topie" - jest kiszona kapusta. Uwielbiam ją w każdej postaci. Pamiętam taki dzień, gdy nie mogłem usiedzieć spokojnie na miejscu. Myślałem cały czas o kapuście, której mi od dłuższego czasu bardzo brakowało w domowym jadłospisie. W końcu ubrałem się, poszedłem do sklepu, kupiłem chyba z pół kilo i... zjadłem "na jednym posiedzeniu"! Ta moja miłość do kapusty przekłada się także na kapuśniaki - zwłaszcza te z kapusty kiszonej - do których (na szczęście!) jakoś udało mi się przekonać całą rodzinę. Kapusta daje wielkie możliwości tworzenia, a niektóre kompozycje smakowe są wprost niesamowite. Tym razem jeden z najlepszych - moim zdaniem - i z pewnością najbardziej zaskakujących smakowo wariantów tej "królowej zup". :) Kapuśniak z pomidorami i majerankiem (który nota bene także uwielbiam!).

Niezbędne składniki:
30 - 40 dkg kiszonej kapusty (nieodsączanej!)
2 puszki krojonych pomidorów
kiełbasa (u mnie "ze wsi" z zakładów Gzella)
Bulionetka drobiowa Knorr
2 - 4 liście laurowe
3 - 5 ziarenek ziela angielskiego
6 ziarenek pieprzu
2 ząbki czosnku
cebula
olej

Wykonanie:
1. Kapustę tniemy, aby nie ciągnęła się w zupie i zalewamy 2 litrami wody. Dodajemy liść laurowy, ziele angielskie oraz pieprz. Gotujemy ok. 30 minut.
2. Cebulę kroimy w drobną kostkę i szklimy na rozgrzanym oleju.
3. Gdy cebula jest już gotowa dodajemy kiełbasę i smażymy do czasu zrumienienia.
4. Następnie na patelnię dodajemy pomidory i całość dusimy ok. 10 minut. Możemy także usmażoną cebulę z kiełbasą wrzucić do garnka a pomidory dodać później, co mi się przez gapiostwo przydarzyło  a ponieważ efekt był dobry, jestem skłonny właśnie tak robić nadal. :)
5. Po ok. 10 minutach dodajemy sporą garść majeranku i bulionetkę. Całość gotujemy około 20 minut.

Według oryginalnego przepisu zupę proponuje się podawać z chlebem. Ja jednak pozwoliłem sobie na odstępstwo i proponuję ziemniaki. UWAGA! Ziemniaki gotujemy w osobnym garnku i dodajemy do zupy już ugotowane - mniej więcej na 5 minut przed końcem gotowania. Całość jest naprawdę niezwykle smaczna i pożywna! Wraz z rodziną w krótkim czasie opróżniliśmy garnek do dna!

Kotleciki pieczarkowe

inspiracji do tego, jak urozmaicić domowe posiłki, często szukam w zeszycikach z przepisami Burdy. Zazwyczaj kolejne wydania biorę do ręki i przeglądam, szukając dań w miarę prostych, a przy tym skłaniających mnie do powiedzenia: "Kurcze! To bym sobie zjadł!" W jednym z ostatnich wydań  moją uwagę zwróciły właśnie kotleciki pieczarkowe, a raczej pieczarkowo - owsiane. Przede wszystkim byłem ciekaw smaku, i to skłoniło mnie do przeprowadzenia próby. I muszę powiedzieć, że moje "kubeczki smakowe" doświadczyły tego dnia niezwykłych przeżyć!

Artysta potrzebuje:
3 łyżki masła
30 dkg pieczarek
1 jajko
ok. 3/4 szklanki płatków owsianych
1/2 pęczka cebuli dymki
bulion warzywny
bułka tarta
sól
pieprz
olej


Artysta przystępuje do dzieła:
1. Przygotowujemy bulion. Dla wygody wciąż (niech mnie smakosze i zwolennicy zdrowego żywienia ubiją!) używam "substytutu" w postaci kostek. Oryginalny przepis zaleca przygotować szklankę bulionu (więc mniej więcej z połowy kostki), ale moim zdaniem mogą być i dwie, co daje nam niecałe 0,5 l i używamy wówczas całej kostki!
2. Płatki wsypujemy do garnka i zalewamy gorącym bulionem. Całość gotujemy ok. 5 minut, stale mieszając. Tworzy nam się coś w rodzaju papki. Gotowe płatki odsączamy na sitku - możemy je lekko powyciskać. Ostawiamy do wystygnięcia.
3. Pieczarki oczyszczamy i kroimy na drobną kostkę.
4. Na patelni roztapiamy masło (użyłem klarowanego z Mlekovity), a gdy tłuszcz się rozgrzeje wsypujemy pieczarki. Smażymy, cały czas mieszając, do chwili, aż z patelni odparuje puszczona przez grzyby woda. odstawiamy do wystygnięcia.
5. Cebulkę płuczemy i drobno siekamy.
6. Gdy płatki i grzyby przestygną, przekładamy je do miski. Dodajemy posiekaną cebulkę i dwie lub trzy łyżki bułki tartej. Następnie wbijamy jajko i całość dokładnie mieszamy. Doprawiamy solą i pieprzem.
7. Z tak przygotowanej masy formujemy niewielkie kulki, które następnie obtaczamy w bułce tartej i spłaszczamy. Istotna - ze względu na konsystencję masy - uwaga: robimy to lekko wilgotnymi dłońmi.
8. Na oczyszczonej po smażeniu grzybów patelni rozgrzewamy olej i smażymy kotleciki z obu stron. Podczas obracania ich należy zachować ostrożność, gdyż są (naprawdę!) bardzo delikatne. 

Kotleciki znakomicie komponują się z ziemniakami i surówką z białej lub modrej kapusty. Są bardzo delikatne w smaku. Nie należy ich mocno przyprawiać - starczy zaledwie szczypta soli i pieprzu - by nie "zamordować" cudnego smaku pieczarek.

Zupa ziemniaczana z chrzanem - drugie podejście


Chciałbym napisać krótko o moim drugim podejściu do tematu "zupa ziemniaczana z chrzanem". Nie będę tym razem podawał przepisu, gdyż przepis generalnie znajdziecie TUTAJ. Raczej chciałbym się podzielić doświadczeniami. Poprzednio - o czym jakoś zapomniałem wspomnieć - całość gotowałem na biodrówce. Tym razem od tego odstąpiłem. Odszedłem też od bulionu drobiowego i postanowiłem wykorzystać mieszaninę "pół na pół"; kostkę mięsną" i bulion drobiowo - wołowy (obie firmy Winiary). Kolejną zmianą było wykorzystanie - tym razem zgodnie z pierwotnym przepisem! - chrzanu ze słoika. Muszę przyznać, że zmiany te dały niesamowity efekt. PEŁEN ZACHWYT! :)

sobota, 14 września 2013

Kapuśniak z brukselki z pulpecikami

Brukselka w naszej kuchni pojawiała się stosunkowo rzadko, bo... rodzina za nią nie przepadała. No nie wiem - jeśli to prawda, to ja jestem jakiś "wyrodek" pod tym względem, bowiem brukselka od zawsze zalicza się do moich ulubionych warzyw. Uwielbiam brukselkę w każdej postaci i wielce się uradowałem, gdy pewnego dnia znalazłem przepis na wyśmienity kapuśniak z brukselki - bo, choć brukselka jest niewielka (jestem zdolny niesłychanie, bo nie czuję, jak rymuję) to jest przecież kapustą. Zrobiłem raz i drugi a za trzecim razem już z namowy rodziny. Naprawdę wspaniała i bardzo prosta do przygotowania zupa!
Potrzeba nam:
30 dag brukselki
3 - 4 średnie ziemniaki
1 marchewka (średniej wielkości)
25 dag mięsa mielonego (u mnie z indyka)
1 łyżka sosu sojowego
pieprz mielony (czarny)
1 kostka bulionu wieprzowego lub warzywnego
2 łyżeczki przecieru pomidorowego
3 łyżki bułki tartej
1 - 1,2 litra wody

I bierzemy się do pracy:
1. Umyte i obrane ziemniaki kroimy w niezbyt dużą kostkę. Marchewkę kroimy w plasterki lub (co niekiedy robię) trzemy na tarce o dużych oczkach na "wiórki" - forma jej przygotowania jest zupełnie obojętna. Gotujemy je razem
2. Mięso mieszamy z bułką tartą i doprawiamy sosem sojowym. Możemy dodać także odrobinę kuminu - którego osobiście jestem wielkim fanem - lecz nie za wiele, by nie zdominował swym smakiem zupy. Z mięsa formujemy niewielkie pulpeciki - wielkości mniej więcej dużych orzechów laskowych i dorzucamy je do garnka z gotującym się wywarem.
3. Z brukselki usuwamy wierzchnie liście i skrawamy końcówkę głąba. Mniejsze sztuki możemy pozostawić w całości, większe dzielimy na połowy, lub nawet na ćwiartki. Po upływie ok. pół godziny dodajemy do gotującej się zupy i gotujemy 15 minut
4. Doprawiamy przecierem pomidorowym i jeśli trzeba solą i pieprzem.

Zupa ziemniaczana z pomidorami

A może... hmmm... W zasadzie odbiega ona mocno od wszelkich znanych mi zup ziemniaczanych. Równie dobrze można by ją nazwać po prostu wielowarzywną, ale niech już będzie, że ziemniaczana, bo ziemniaków faktycznie jest w niej najwięcej. W każdym razie na pewno bardzo zdrowa i... pyszna! Zmodyfikowałem oryginalnie wegetariański przepis - znaleziony na Gotujmy.pl - gotując całość na biodrówce. Jeśli ktoś jednak chce, biodrówkę może pominąć i gotować wyłącznie na warzywach, co skraca czas przygotowania dania do ok. godziny.


Składniki:
Ok 0,6 - 0,8 kg biodrówki
0,6 kg ziemniaków
0,5 kg pomidorów
pęczek włoszczyzny
250 ml mleka
1 łyżka mąki
1 łyżka masła
2 liście laurowe
maggi
sól
pieprz
natka pietruszki

Największy problem jest z tym "pęczkiem włoszczyzny", bo pęczek pęczkowi nierówny ;P Powiedzmy więc tak: niezbyt duży seler, dorodny por (jednak nie musimy wykorzystywać w całości), średniej wielkości pietruszka i ze 2 średniej wielkości marchewki. Tak przynajmniej ja wykonałem tą zupę.

I gotujemy:
1. Jeśli zdecydowaliśmy się na mięsną odmianę zupy, najpierw gotujemy biodrówkę - z domowych doświadczeń wynika, że potrzeba około godziny. Do dalszych czynności przystępujemy, gdy mięso już zmięknie. Jeśli nadaje się już do jedzenia, możemy je całkowicie wyciągnąć z wody.
2. Warzywa obieramy, kroimy i gotujemy do miękkości w wodzie / wywarze, dodając liść laurowy. Gdy są już miękkie wyławiamy z zupy liście, po czym całość dokładnie miksujemy.
3. Ziemniaki obieramy, kroimy w kostkę i gotujemy do czasu, aż będą półmiękkie. Żeby ugotowały się szybciej możemy zalać je od razu wrzącą wodą. Gdy są już gotowe, dodajemy je do garnka z zupą.
4. Pomidory sparzamy i obieramy ze skórki, a następnie kroimy w kostkę i dodajemy do zupy. Chwilę wszystko razem gotujemy - u mnie było to ok. 5 minut.
5. Mleko mieszamy dokładnie z mąką - aby nie było grudek - i następnie dodajemy do zupy.
6. Na tym etapie dodajemy także łyżkę masła. Całość zagotowujemy.
7. Na koniec przyprawiamy wszystko solą, pieprzem i maggi. Można też poeksperymentować z innymi przyprawami. Ciekawy efekt - choć może nie każdy polubi - może dać dodanie odrobiny kuminu (czego osobiście spróbowałem). Jeśli ktoś nie przepada za maggi może spróbować zastąpić ją sosem sojowym (czego jednak na razie nie próbowałem - możecie spróbować na własne ryzyko).
8. Po nalaniu na talerze możemy zupę posypać drobno posiekaną świeża natką pietruszki.

Jak widać danie jest proste, pracy przy nim jest niewiele, a smakuje naprawdę wyśmienicie! Bardzo polecam! Mam nadzieję, że wersja wegetariańska jest równie smaczna. :)

piątek, 6 września 2013

Dorsz z cebulą w pomidorach

Rodzina zażyczyła sobie rybę na obiad, a ponieważ "nas klient nasz 'per pan'" ;) nie pozostało nic innego, jak rybę zrobić. Wprawdzie życzeniem rodziny była ryba z papryką, ale nie udało się dostać tołpygi, na którą najbardziej liczyłem. Były natomiast w sklepie piękne kawałki dorsza. No więc decyzja (moja) - nie duszony z papryką, a smażony z cebulą w pomidorach. Rodzinka pomysł zaaprobowała, no więc...

Potrzebujemy:
ok. 800 - 1000g filetów z dorsza
4 średniej wielkości cebule
2 słoiczki przecieru pomidorowego (po 200g)
2 jajka
mąka
bułka tarta
olej
cytryna
sól
pieprz
liście laurowe
ziele angielskie

I robimy:
1. Rybę kroimy na niezbyt duże kawałki, posypujemy z obu stron pieprzem i solą i skrapiamy sokiem z połówki cytryny. Następnie wstawiamy do lodówki na ok. pół godziny.
2. Oba jajka rozbijamy do głębokiego talerze i mieszamy żółtka z białkiem aż powstanie w miarę jednolita masa.
3. Na płaski talerz sypiemy tartą bułkę i mąkę - u mnie na 2 łyżki tartej bułki przypada 1 łyżka mąki - i mieszamy oba składniki.
4. Rybę wyjmujemy z lodówki, po czym każdy z kawałków dokłednie moczymy w jajku i obtaczamy w panierce.
5. Rybę smażymy po kilka minut z każdej strony aż do uzyskania pięknej, złocistej barwy.
6. Cebulę kroimy w półtalarki (lub "pióra") i szklimy ją na gorącym oleju (tym samym, na którym smażyliśmy rybę).
7. Koncentrat mieszamy z wodą, w stosunku 1/3 u dodajemy do cebuli, gdy ta już jest gotowa. Dodajemy 4 - 5 listków laurowych i kilka ziaren ziela angielskiego. Całość doprawiamy solą i pieprzem do smaku.
8. Sos gotujemy ok. 5 minut.

Danie jest w sumie bardzo proste i przyjemne w smaku (określiłbym go jako łagodno - kwaskawy. Tak przyrządzoną rybę podałem z ziemniakami, ale jak sądzę doskonale będzie pasować także z ryżem. Kawałki ryby mogą się trochę rozpadać, ale tym się nie należy przejmować - pamiętajmy, że mięso dorsza jest dość delikatne.

środa, 14 sierpnia 2013

Złocisty kurczak w sosie śmietanowym

Pewnego wieczoru zastanawiałem się, cóż dobrego można by zjeść na kolację. Tak się złożyło, że kilka dni wcześniej na obiad jedliśmy filety z piersi kurczaka. Pozostało wówczas trochę mięsa - piękne polędwiczki, które postanowiłem wykorzystać. Pomyślałem, że mogą ciekawie smakować usmażone w przyprawie "złocistej", którą na ogół wykorzystujemy do kurczaka pieczonego. Gdy mięso było gotowe spojrzałem na patelnię i pomyślałem, że gdyby do resztki tłuszczu - pachnącego kurczakiem i przyprawami - dodać śmietany, można uzyskać pyszny sos. Zrobiłem tak, jak pomyślałem i... efekt całości przeszedł moje najśmielsze oczekiwania. Tym razem jednak użyłem całych piersi kurczaka - polędwiczki są jednak delikatniejsze w smaku. Dodatkowym atutem dania jest jego prostota i krótki czas przygotowania.


Potrzebujemy:
750g mięso gulaszowe z kurczaka
Przyprawa do kurczaka "Złocista" Kamis
200g Śmietana Danone "szefa Kuchni" 22%
Olej
Sól
czarny pieprz

Robimy:
1. Mięso myjemy, suszymy i kroimy na niezbyt grube kawałki. Oprószamy z obu stron solą, pieprzem i przyprawą.
2. Na patelni rozgrzewamy olej (najbardziej lubię słonecznikowy lub ryżowy) i smażymy mięso w niewielkich porcjach, co jakiś czas obracając. Smażymy na złocisto-brązowy kolor, uważając, żeby nie przypalić.
3. Po usmażeniu kurczaka do tłuszczu dodajemy śmietanę i mieszamy dokładnie. Jeśli chcemy uzyskać ostrzejszy smak, możemy dodać jeszcze odrobinę przyprawy do kurczaka.

poniedziałek, 12 sierpnia 2013

Zupa ziemniaczana z chrzanem

Pamiętam pewne niezwykłe wakacje na wsi - w miejscu pełnym tajemnic, gdzie każdego dnia... w zasadzie wszystko mogło się zdarzyć i w zasadzie (prawie) nic już nie mogło nas zaskoczyć. Było to wyjątkowe lato, z wyjątkowymi, często bardzo "zakręconymi" ludźmi. W pobliżu naszej przyczepy zobaczyliśmy pewną roślinę. Niektórzy z nas zastanawiali się co to za chwast. A tym chwastem był rosnący sobie dziko... chrzan. A cóż można zrobić mając pod ręką mnóstwo ziemniaków i chrzan? ;P Ziemniaczana ze świeżo tartym chrzanem smakowała nam wybornie! Pamiętam, że każdy sam sobie tarł tyle chrzanu, ile miał ochotę - prosto do talerza. Ja ostatnio wykorzystałem inny przepis - podobno z programu p. Makłowicza.

Przygotowujemy:
5 - 6 ziemniaków
1,5 litra drobiowego bulionu (u mnie z kostki Winiary)
1 łyżka chrzanu
1 cebula
ok. 100 g surowego boczku
100 - 200 g (wedle upodobania) śmietany (u mnie Danon "Szefa Kuchni" 22%)
0,5 - 1 łyżki mąki (zależnie od ilości śmietany)
sól
pieprz
majeranek

I stajemy przy garze:
1. Ziemniaki kroimy w kostkę, płuczemy i zalewamy wrzątkiem (szybciej się gotują).
2. Gdy są już na pół miękkie dodajemy kostki rosołowe, garść (moim zdaniem wystarczy, ale rzecz gustu - przepis znalazłem w dwóch wersjach) lub nawet dwie majeranku, który rościeramy w dłoni nad garnkiem i chrzan. W oryginale mowa jest o chrzanie ze słoika, ale jeśli mamy taką możliwość warto jest wykorzystać świeży, choć jego przygotowanie wymaga trochę poświęcenia (dobry chrzan z największego twardziela wyciśnie łzy!).
3. Na patelni podsmażamy pokrojony w kostkę boczek. Ja do smażenia używam niewielkiej ilości oliwy - zdaję sobie sprawę z tego, że dobry boczek ma sporo tłuszczu, który podczas smażenia się wytapia, lecz niewielka ilość oliwy dość skutecznie zapobiega jego przywieraniu do patelni podczas pierwszych chwil smażenia.
4. Boczek dodajemy do zupy w momencie, gdy ziemniaki są już miękkie.
5. Mąkę dodajemy do śmietany i dokładnie rozrabiamy, aby nie było grudek. Następnie śmietanę "hartujemy": dodajemy szczyptę soli i łyżkę lub dwie zupy, całość dokładnie mieszając. Gotową śmietanę dodajemy do zupy.
6. Doprawiamy solą (jeśli potrzeba) i świeżo zmielonym czarnym pieprzem.
7. Możemy dodać koperek lub kilka świeżych listków pietruszki.

Mój ojciec, spróbowawszy, powiedział tylko: "Powiem ci jedno: schrzaniłeś tą zupę!" ;P No tak! :D

Żeberka z kurkami

Po ostatnich obiadach zostało mi (w zamrażalniku) trochę całkiem przyzwoitych żeberek. Zwykle bowiem nie mogę jakoś precyzyjnie trafić z ich ilością, albo są tak ładne, że biorę na zapas. A ponieważ jest sezon na grzyby, a pogoda też dosyć sprzyja grzybobraniu, udało mi się znaleźć piękne kurki - no, powiedzmy od razu, że nie w lesie, tylko w sklepie. ;P A ponieważ grzyby i żeberka znakomicie do siebie pasują, wiadome już było, co będzie na niedzielny obiad. Inspirację znalazłem na stronie Gotujmy.pl, ale pozwoliłem sobie nie trzymać się przepisu - przede wszystkim zwiększając radykalnie procentowy udział ;) moich ulubionych grzybów w daniu. Ilość innych składników również zwiększyłem z powodu zwiększenia ilości grzybów. Poniżej więc moja wersja przepisu.


Potrzebujemy:
4 porcje żeberek (optymalnie: po 3 kawałki na osobę)
400g kurek (w oryginalnym przepisie 2 garście)
1,5 - 2 cebul średniej wielkości (w oryginale 1)
2 ząbki czosnku  (w oryginale 1) 
sól 
świeżo zmielony pieprz 
1/2 szklanki białego, półwytrawnego wina (ew. do smaku)
oliwa do smażenia 

I robimy:
1. Żeberka myjemy, suszymy i kroimy na porcje. Mięso posypujemy pieprzem i solą.
2. Na patelni rozgrzewamy oliwę i smażymy mięso na złoto-brązowy kolor. Osobiście podczas smażenia mięso kilkakrotnie przekłądam, pilnując, by się w miarę równomiernie zrumieniło.
3. Kurki oczyszczamy. Delikatnie usuwamy resztki liści i igieł, po czym grzyby wrzucamy do miski, posypujemy łyżką soli i zalewamy wrzątkiem - tym sposobem pozbywamy się drobin - zwłaszcza piasku - które ręcznie byłoby trudno usunąć. Grzyby wyjmujemy za pomocą cedzaka - większe sztuki możemy rozdrobnić, średnie kroimy na pół.
4. Cebulę kroimy w drobną kostkę i siekamy czosnek.
5. Usmażone mięso zdejmujemy z patelni i odkładamy na bok, a na tłuszczu, który nam został szklimy cebulę, dodając od razu czosnek.
6. Gdy cebula jest już gotowa, dodajemy do niej grzyby, podlewamy wodą i winem i dusimy ok. 5 minut.
7. Następnie dodajemy mięso i dusimy pod przykryciem do czasu zmięknięcia.
8. Należy regularnie sprawdzać stan dania, pilnując by zanadto nie ubywało płynu - w miarę potrzeby podlewamy wodą, możemy też dodać jeszcze trochę wina.
9. Gdy mięso jest już miękkie, a mamy wciąż znaczną ilość płynu, mięso wyciągamy, a sos możemy dalej redukować do momentu, aż się zrobi lekko gęsty. Całość doprawiamy do smaku.

Danie znakomicie smakuje z ziemniakami. Przy dużej ilości grzybów w zasadzie nie potrzeba już innych dodatków. Ja jednak zdecydowałem się na surówkę z pora i kapusty firmy Grześkowiak - doskonale wkomponowała się smakowo w całość. Efekt smakowy przeszedł moje najśmielsze oczekiwania!

piątek, 2 sierpnia 2013

Kurczak z bambusem i papryką

Gdy zamawiałem czasem jakieś danie z bambusem z lokalnej... pizzerii moi bliscy się śmiali i powtarzali, że oni "trawy nie lubią". Bo podobno ;) bambus to trawa, choć - słowo daję! - trudno w to uwierzyć. Odkąd zacząłem gotować, moja rodzina stanęła przed wyborem: polubić bambus, lub zrezygnować z obiadu. ;P Powód jest prosty - bambus jest jednym z moich ulubionych dodatków i z ochotą po niego sięgam. Od tego czasu coś się jednak zmieniło w domu - ostatnio ojciec przyniósł ze sklepu puszkę pędów bambusa, bo stwierdził, że w "spiżarce: brakuje! :D No więc trzeba było jakoś to wykorzystać...

Kurczak z pędami bambusa i czerwoną papryką to danie doprawdy smakowite, a przy tym proste i szybkie w przygotowaniu. Jeśli się postaramy może też bardzo efektownie wyglądać na talerzu.























Musimy się zaopatrzyć w:
3 piersi (lub ok. 750g mięsa gulaszowego) z kurczaka
puszka pędów bambusa pokrojonych w słupki
1 czerwona papryka
1 czubata łyżka posiekanego szczypiorku
2 łyżeczki mielonej ostrej papryki
2 jajka
2 łyżki mąki ziemniaczanej
10 łyżek rosołu lub bulionu z kostki
2 łyżki wódki
2 łyżki jasnego sosu sojowego
szczypiorek
sól
olej

Co i jak?
1. Mięso kroimy w kostkę (no, chociaż mniej więcej) o bokach 2 - 3 centymetry i lekko solimy. Ważna uwaga: LEKKO, bo na późniejszym etapie będzie dodany sos sojowy, który jest słony.
2. Paprykę oczyszczamy dokładnie z nasion i również kroimy w kostkę. Szczypior siekamy - według oryginalnego przepisu szczypiorku powinna być czubata łyżka, lecz... każdy ma swój n"smak". ;)
3. Jajka - zarówno białko, jak i żółtko (by nie było żadnych wątpliwości) mieszamy z mąką ziemniaczaną i ubijamy na jednolitą, niezbyt gęstą masę.
4. Mięso obtaczamy w tak przygotowanej substancji. Ja po prostu przelewam ją do miski z mięsem i dokładnie mieszam. Następnie mięso smażymy ok. 3 - 5 minut w niewielkich porcjach (u mnie po ok. 250g) na rozgrzanym oleju aż do uzyskania pięknej, złocistej barwy (przy tym to akurat nie zawsze się udaje).
5. Gdy mięso jest gotowe przygotowujemy się do smażenia pozostałych składników. Warto przedtem patelnię oczyścić z resztek jajka. Tego, co zeskrobiemy nie wyrzucamy - jest bardzo smakowite! - lecz dodajemy do misji z mięsem.
6. Na świeży olej wrzucamy odsączone z płynu pędy bambusa i paprykę. Smażymy, od czasu do czasu dokładnie mieszając, ok. 3 - 5 minut.
7. Kostkę rosołową rozpuszczamy w mniej więcej połowie szklanki gorącej wody. następnie mieszamy z wódką, sosem sojowym i mieloną papryką. Ilość papryki to rzecz gustu. Jeśli chcemy danie łagodniejsze - dodajmy 2 łyżeczki płaskie, jeśli zaś danie ma być ostrzejsze - 2 czubate. Jeśli chcemy uzyskać danie zupełnie łagodne, możemy papryki już nie dodawać - ostatnio tak właśnie postąpiłem i efekt mnie bardzo zadowolił. Tak powstały płyn dodajemy do smażących się warzyw i smażymy około minuty, całość dokładnie ze sobą mieszając.
8. Dodajemy kurczaka i smażymy kolejne 3 minuty, po czym dodajemy szczypiorek i ponownie wszystko mieszamy.

niedziela, 28 lipca 2013

Słowacka zupa czosnkowa

Jestem głęboko przekonany o tym, że bardzo niewiele roślin, dla których znajdujemy jakieś zastosowanie w kuchni, udało się Bogu równie dobrze jak czosnek. ;) Jestem wielkim fanem czosnku w kuchni, dlatego bardzo mnie uradowało, że - wkrótce po tym, jak zacząłem kucharzyć - znalazłem przepis na doskonałą zupę czosnkową. Podobno (!) jest to przebój kuchni słowackich górali - danie bardzo popularne w górskich schroniskach, zwłaszcza zimą, gdyż czosnek doskonale rozgrzewa. Choć moi bliscy za czosnkiem nie przepadają, zupę uznali za... genialną. A ja... No ten tego... Hmmm... Zupę zjedliśmy na obiad, a ja w nocy nie wytrzymałem i ugotowałem jej drugi garnek! Zupa bowiem jest nie tylko smaczna, ale też naprawdę bardzo łatwa w przygotowaniu i ekspresowa.

Zupa nie tylko doskonale nadaje się do tego, by w kokilkach podać ją na początek obiadu. W naszej rodzinie stała się także przebojem spotkań przy grillu. Doskonale pasuje przed podaniem pieczonej kiełbaski lub karkóweczki. Biesiadnicy często dziwią się, że pomimo znacznych ilości czosnku, zupa jest łagodna, bardzo delikatna w smaku.

Potrzebujemy:
8 – 10 ząbków czosnku
1,2 l wody
kostka rosołowa (drobiowa)
ser topiony (do 100g)
sól
ser żóły
oliwa
natka pietruszki

Robimy:
1. Czosnek siekamy na drobne kawałki. Opcjonalnie (wersja dla leniwych - najczęściej przeze mnie stosowana): przeciskamy przez praskę.
2. W garnku zagotowujemy wodę, dodając do niej kostkę rosołową. Gdy mamy już gotowy bulion dodajemy do niego ser topiony. Osobiście najchętniej korzystam z goudy lub edamskiego, ale ostatnio wypróbowałem hollandera z Lactimy i muszę przyznać, że dał również całkiem przyjemny w smaku efekt. Według oryginalnego przepisu, z którego korzystałem "na starcie" na tą ilość zupy sera powinno być zaledwie ok. 40 - 50 gramów. Tak naprawdę ilość sera to rzecz gustu i smaku. :)
3. Na patelni rozgrzewamy oliwę i podsmażamy na niej 3/4 posiekanego (lub przeciśniętego przez praskę) czosnku, aż się delikatnie zrumieni. Trzeba uważać, by nie smażyć zbyt długo (ok. 1 - 2 minut) i by się czosnek nie przypalił.
4. Całość czosnku wrzucamy do garnka z zupą. Przy tym nie odsączamy usmażonego czosnku z oliwy - możemy nawet przepłukać patelnię zupą, by nie utracić nic ze smaku.
5. Doprawiamy solą i pieprzem. Jeśli uważamy, że smak czosnkowy nie jest dostatecznie wyrazisty możemy dodać sproszkowanego czosnku.
6. Zupę gotujemy ok 20 - 25 minut
7. Set żółty trzemy na tarce. Podajemy go osobno, by każdy mógł wziąć według własnego uznania. Ser dodajemy do zupy już na talerzach. Ważne jest, by zupa była gorąca, aby ser się ciągnął. Z moich doświadczeń wynika, że doskonale do tego się nadaje gouda spod znaku "Warmia".

Zupę możemy podać z grzankami z bułki (czego nie stosuję, gdyż nie przepadam za grzankami). Koniecznie natomiast posypujemy ją świeżą, drobno posiekaną natką pietruszki.

Kapuśniak "pomidorowy" z kiszonej kapusty

Tym razem nie potrzeba przepisu, bo przepis już się tu pojawił: "Kapuśniak na żeberkach". Robimy wszystko tak samo lub prawie tak samo - jedyny wyjątek: kminek zastępujemy koncentratem pomidorowym (u mnie z "Pudliszek" z bazylią). Możemy zrezygnować z niego całkowicie (jak uczyniłem to za pierwszym razem), lub dodać w zmiejszonej ilości. Zapewniam, że efekt jest oszałamiający!

Stek z rekina sauté

"Stek z rekina" - bardzo się zdziwiłem, gdy przed wielu laty ujrzałem takie oto danie w menu pewnej popularnej smażalni w jednym z naszych nadmorskich kurortów. Od razu oczami wyobraźni ujrzałem ogromnego "ludojada". Wyobrażenie to sprawiło, że... nie byłem pewien, czy chcę tego dania spróbować, lecz ciekawość w końcu zwyciężyła i pojawił się przede mną talerz z rekinem. Trochę emocji - przyznaję - było przy pierwszym kęsie, a potem... niebo w gębie! Mięso bardzo delikatne, a cytryna nadaje mu wyjątkowy smak. Z czym go porównać? Nie wiem... Mój ojciec śmieje się, że stek z rekina to "wieprzowina zajeżdżająca tranem", tyle, że on nigdy tego dania nie spróbował. ;P Jakiś czas później z ogromną radością wypatrzyłem to danie w menu innej smażalni, stosunkowo niedaleko mojego domu. Tak się akurat złożyło, że byłem tam z grupą pielgrzymkową. A ponieważ był czas coś zjeść, zamówienie było o-czy-wis-te! ;P Gdy ryba już stała przede mną podszedł kolega - pielgrzym i zapytał: "Co jesz?" Gdy udzieliłem mu informacji, jego oczy zaczęły przypominać pięciozłotówki i... przez chwilę nie chciał mi uwierzyć, że to, co mam na talerzu to rzeczywiście rekin. 

Rzecz jasna nie ma mowy o tym, byśmy mieli zjeść rekina, który wcześniej zjadł jakiegoś człowieka (choć może byłaby to jakaś forma zemsty?) - z tej prostej przyczyny, że wbrew "czarnej legendzie" rekiny wcale nie gustują w ludzkim mięsie. Żarłacz błękitny, o którym tutaj mowa - choć jest potencjalnie niebezpieczny dla człowieka - jest rybą dużo mniejszą od żarłacza białego, zwanego ze względu na swą agresywność i zdarzające się ataki "ludojadem" i nieco mniejszy od równie niebezpiecznego dla człowieka żarłacza tygrysiego. Jego ciało osiąga 4 metry długości i wagę zaledwie ok. 200 kg. Jako danie jest on popularny przede wszystkim w krajach azjatyckich. Rocznie na całym świecie odławia się ich podobno 75 milionów sztuk, co zaczyna zagrażać temu gatunkowi - z tego m.in. powodu nie pozwalam sobie na to danie zbyt często. Obecnie mięso rekina można nabyć także w polskich sklepach rybnych. 



Co potrzebujemy? W zasadzie niewiele... ;P
2 steki z rekina (na 4 osoby)
Cytrynę
Olej
1 łyżkę masła
sól i pieprz

Jak robimy?
1. Po rozmrożeniu ryby nacieramy ją z obu stron sokiem z połówki cytryny, oprószamy solą i pieprzem (u mnie mieszanka białego i czarnego), a następnie wstawiamy na ok. 20 - 30 minut do lodówki.
2. Na patelni rozgrzewamy olej i dodajemy do niego łyżkę masła.
3. Rekina oprószamy mąką (żeby mięso nam nie przywierało do patelni) i rzucamy na patelnię i smażymy po około 7 minut z każdej strony. Możemy też wlać całą resztę soku z cytryny, w którym marynowaliśmy mięso - osobiście jestem zdania, że nasza rybka na tym tylko zyskuje. ;P

Danie można podać na stół w najróżniejszych konfiguracjach. Tym razem wykorzystałem kulki ziemniaczane Aviko "Noisettes" i świeżą surówkę "brocolino" firmy Grześkowiak. Na stek OBOWIĄZKOWO plasterek cytryny - świeży sok cytrynowy znakomicie podkreśla smak dania. A po obiedzie zwykle zabieram się za wyjadanie... usmażonej mąki, która przywarła gdzieś do patelni (mniam!).

czwartek, 11 lipca 2013

Żeberka duszone w porach

Muszę powiedzieć, że nie nadawałbym się na żyda... ;P Choć jako chrześcijanin szanuję Słowo Boże, nie stosuję biblijnych norm koszerności, bo też nie jest to żadnym wymogiem, nie jesteśmy zobowiązani zachowywać wszystkich nakazów, jakie zostały dane żydom. Oczywiście jestem świadom powodów, dla których Bóg dał takie a nie inne przepisy żywieniowe - to, czego Bóg jeść zabronił jest zwyczajnie... niezdrowe. Wiara chrześcijańska łączy się u mnie ze 100% polskimi gustami kulinarnymi. ;) 

Nie wiem, czy danie, które chcę zaproponować może być uznane za "kuchnię polską", ale jestem pewien, że doskonale trafia w nasze polskie gusta. Na pewno nie jest to danie dietetyczne i lekkostrawane. Jednak warto je spróbować - nawet jeśli oznacza to konieczność spalenia dodatkowych kalorii - gdyż nie tylko zaspokoi ono nasz głód, ale także da wiele przyjemności naszemu podniebieniu. Prawdziwa poezja smaku!



Potrzebujemy:
1 kg niezbyt tłustych, mięsistych żeberek
2 cebule
3 pory
4 ząbki czosnku
1/2 łyżeczki ostrej papryki w proszku
ok. 1 łyżeczki słodkiej papryki w proszku
0,5 litra bulionu (z 2 kostek rosołowych)
3 łyżki smalcu

Zakasujemy rękawy i:
1. Cebulę i czosnek obieramy. Cebulę kroimy w "piórka", a czosnek przeciskamy przez praskę.
2. Pory - odkrawamy liście, a dolną, jadalną część oczyszczamy i kroimy w plastry o grubości ok 0,5 cm.
3. Żeberka myjemy, osuszamy i kroimy na niezbyt małe kawałki - najlepiej tak, aby w każdym kawałku były dwie kostki.
4. Na patelni topimy smalec. Jeśli korzystamy z gotowego, kupnego smalcu, wskazane jest, byśmy podczas zakupów zwrócili uwagę, by był on bez cebulki. Jeśli jednak nie ma innej możliwości, cebulka może być, lecz musimy być przygotowani na to, że podczas smażenia będzie się ona przypalać. W takim wypadku należy ją usuwać z patelni.
5. Na dobrze rozgrzany smalec kładziemy kawałki mięsa i obsmażamy je do chwili, gdy zrumieni się i  zyska piękny, złocisty kolor.
6. Mięso przekładamy do rondla, przelewamy także tłuszcz z patelni (ew. oddzielając wszystkie przypalone kawałki), podlewamy delikatnie wodą i dusimy ok. 15 minut.
7. Wsypujemy cebulę i dusimy kolejne 5 minut, po czym dodajemy paprykę, czosnek i bulion.
8. Po ok. 10 minutach do rondla wrzucamy por i dusimy do czasu zmięknięcia.

Danie doskonale smakuje z młodymi ziemniakami. Ponieważ zawiera duże ilości pora nie wymaga już innych dodatków. Sądzę jednak, że może się doskonale skomponować z młodą kapustą, gotowaną w ćwiartkach i podaną z zasmażoną bułką tartą. Pomysł ten jednak wymaga dopiero przetestowania, więc jeśli ktoś zechce z niego skorzystać, czyni to na własną odpowiedzialność. ;) Podobno do dania znakomicie też pasuje brukselka (również nie testowane).

środa, 26 czerwca 2013

Kurczak z grzybami mun

Uwielbiam kuchnię chińską... Swego czasu bywałem stałym bywalcem pewnej restauracji, gdzie podają wyśmienite dania kuchni chińskiej i wietnamskiej. gdy wziąłem się za gotowanie, postanowiłem sam spróbować coś podobnego zrobić. Niestety nie dorobiłem się jeszcze oryginalnego woka więc pozostaje zwykła patelnia. Pierwszym chińskim daniem, za jakie się wziąłem, był kurczak z grzybami mun w delikatnym sosie - danie łatwe i szybkie do przygotowania, jednak o niezrównanym smaku.






















Oto, co potrzebujemy:
Ok. 50 - 60 dkg mięsa z piersi kurczaka
garść suszonych grzybów mun
ok. 2 cm korzenia imbiru
3 duże ząbki czosnku
szklanka bulionu
ciemny sos sojowy
białe wytrawne wino
mąka kukurydziana lub ziemniaczana
olej sezamowy (może być też kukurydziany lub ryżowy)
1 jajko
pieprz

Na ogół w przepisach znajdujemy informację, że do przygotowania dania potrzebujemy filetów z piersi kurczaka. Pomyślmy jednak logicznie: z dokładnie tych samych części kurczaka robi się mięso przeznaczone na gulasz drobiowy. Idąc do sklepu możemy kupić filety z piersi, lub kawałki na gulasz. Otrzymujemy ten sam produkt, tej samej jakości, różniący się jedynie tym, że jest w kawałkach - za mniej więcej połowę ceny! Początkowo byłem tym zaskoczony, ale gdy w pobliskim sklepie porównałem sobie ceny udka z kurczaka - 8 zł / kg i tylnej ćwiartki z kurczaka (tak naprawdę produkt identyczny tylko inaczej podzielony) - 5 zł / kg doszedłem do wniosku, że... gdy nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze. Więc nie bądźcie jak ten drób i nie dajcie się skubać! :)

I zakasujemy rękawy!
1. Bierzemy garść grzybów mun (u mnie jest to zdecydowanie duża garść, gdyż je uwielbiam), zalewamy gorącą wodą i odstawiamy na ok. 20 minut. Trzeba pamiętać o tym, że suszone grzyby po nasiąknięciu zwiększają swoją objętość nawet 5-krotnie!
2. Przygotowujemy marynatę. Bierzemy łyżkę mąki kukurydzianej lub pół łyżki mąki ziemniaczanej, 2 - 3 łyżek białego wina, łyżka oleju, 1 białko. Całość mieszamy na jednolitą masę.
3. Mięso kroimy na cienkie, podłużne kawałki. Możemy je lekko posolić. Dodajemy do naczynia z marynatą, całość dokładnie mieszamy, aby marynata pokryła wszystkie kawałki, i odstawiamy do lodówki.
4. Następnie grzyby gotujemy (w tej samej wodzie, w której się namaczały) ok 15 minut, aż staną się lekko miękkie. Ugotowane i wystudzone (możemy je zalać na chwilę zimną wodą) grzyby kroimy w paski. W wielu sklepach można kupić grzyby już pokrojone, lecz ja wolę robić to własnoręcznie, by wielkość kawałków była zgodna z moimi upodobaniami. 
5. Czosnek i obrany ze skórki korzeń imbiru kroimy na niewielkie kawałki, po czym smażymy je JEDNĄ MINUTĘ na mocno rozgrzanym oleju. Ważne jest, by nie przekroczyć czasu, gdyż ząbki czosnku (niepodzianka!) zawierają w sobie... cukry i jeśli czosnek będzie się smażył zbyt długo, stanie się gorzki. Smażący się czosnek i imbir dobrze jest cały czas mieszać. Po upływie jednej minuty wszystkie kawałki wybieramy z patelni.
6. Na tak przygotowany olej wrzucamy partiami kawałki kurczaka. Nie wszystkie na raz, by mięso nam nie przywarło i nie przypaliło się. Oczywiście mięso będzie nam lekko przywierać, lecz mniejsze porcje jest łatwiej opanować. Ja zazwyczaj dzielę mięso na pół. Każdą porcję smażę ok. 2 - 3 minut. Mięso nie musi być dokładnie usmażone, gdyż później będzie się jeszcze dusiło.
7. Gotowe porcje mięsa odkładamy do osobnego naczynia. a na patelnię wrzucamy grzyby i smażymy je na dużym ogniu przez ok 1 - 2 minuty. Następnie dodajemy bulion (u mnie jest to bulion warzywny z kostki Knorr) - pozostawiając ok. 2 łyżki - i zagotowujemy, doprowadzając niemal do wrzenia.
8. W tym czasie szybciutko robimy sos. Bierzemy 3 łyżki ciemnego sosu sojowego, łyżkę mąki kukurydzianej (lub pół łyżki ziemniaczanej i mieszamy) oraz resztę bulionu i dokładnie mieszamy. Tak przygotowany sos dodajemy do grzybów. Gotujemy ok. 2 minut.
9. Następnie dodajemy kurczaka i całość doprawiamy pieprzem. Można też odrobinę dosolić - według uznania. Ja jednak soli już nie dodaję - pamiętajmy, że sos sojowy jest słony! Danie dusimy jeszcze na patelni ok. 2 minut, dokładnie wszystkie składniki w tym czasie ze sobą mieszając.

niedziela, 23 czerwca 2013

Halaszle - wersja łagodna

Bardzo lubię stare polskie seriale - także te adresowane do młodzieży, zapamiętane z dzieciństwa. Jednym z moich ulubionych jest niezmiennie "Podróż za jeden uśmiech" według książki Adama Bahdaja. Jest to historia wędrówki dwojga chłopców autostopem z Krakowa (w książce z Warszawy) nad morze. W przedostatnim odcinku, już nad morzem, napotykają obozowisko pewnego profesora, który akurat nad ogniskiem pichci sobie obiad. Są nieproszonymi gośćmi, ale gospodarz okazuje się bardzo miły i gościnny - podejmuje zgłodniałych chłopców obiadem. Pada wpierw pytanie: "Chłopcy, lubicie halaszle?" Szczerze? Zupełnie nie miałem pojęcia o czym mówi. Tymczasem halaszle to węgierska, pikantna zupa rybna z pomidorami i papryką.

Z tą zupą jest chyba tak, jak u nas z żurkiem albo barszczem - niby ta sama zupa, ta sama nazwa a każdy inaczej podaje. Tym razem skorzystałem z przepisu na bardzo łagodną jej odmianę z serwisu Palcelizac.pl i jestem dość zadowolony z efektów.  Jest to chyba mutacja przepisu z rejonu Szeged - do takiego wniosku doprowadziło mnie zalecone miksowanie zupy. Nawet mnie to zdziwiło, gdyż halaszle kojarzy mi się z prostym daniem ludowym, kuchnią rybacką. Przygotowywane było tradycyjnie w kociołku nad ogniskiem, a w tych warunkach kto by się bawił w takie gotowanie? Rybę, cebulę, paprykę do garnka i gotować!


Potrzebujemy:
Ok. 1 kg ryb słodkowodnych
2 cebule
2 duże, mięsiste pomidory
1 czerwona papryka
1 żółta papryka
łyżeczka ostrej papryki w proszku
3 liście laurowe
sól
olej

Halaszle gotuje się z różnych gatunków ryb - generalnie panuje opinia (moim zdaniem uzasadniona!), że im więcej gatunków ryb trafia do kotła, tym zupa wychodzi smaczniejsza. Ja akurat ugotowałem swoje pierwsze halaszle na leszczu i karpiu. Pierwsza ryba nie była może najlepszym wyborem, gdyż mięso leszcza się podczas gotowania dość łatwo rozpada. Druga natomiast to był "strzał w dziesiątkę" - później doczytałem, że właśnie karp jest podstawową rybą na halaszle. Cóż się dziwić? Przecież to właśnie z Węgier - być może poprzez Czechy - karp trafił na polskie stoły.  Najpierw trafił na dwór królewski, gdzie tak zachwycił monarchę, że szlachcicowi nadał przydomek "Karpiński", który z czasem przekształcił się w nazwisko - przynajmniej taką legendę słyszałem od kolegi, który właśnie to nazwisko nosi. Ale wróćmy do pichcenia.

Kucharzu, do dzieła!
1. Rybę kroimy na porcje i usuwamy resztę łusek (nie zawsze jest do końca oczyszczona). W oryginalnym przepisie nie znalazłem wzmianki o przyprawieniu, lecz chyba dobrze będzie natrzeć ją solą - przy pierwszym podejściu do gotowania halaszle ryba wyszła mi nieco mdła w smaku.
2. Nieco więcej niż połowę przygotowanej ryby zalewamy około 2 litrami wody. Dodajemy obraną i pokrojoną w "pióra" cebulę oraz liście laurowe. Całość gotujemy pod przykryciem około godziny na małym ogniu, by uzyskać bulion, który posłuży nam do ugotowania zupy.
3. Gdy bulion jest gotowy, przecedzamy go przez sito, lub uważnie wybieramy całą cebulę i liście laurowe. Kawałki ryby również wyciągamy i odkładamy na talerz.
4. Drugą cebulę siekamy drobno (możemy użyć robota kuchennego), a paprykę kroimy w paski.
5. Pomidory sparzamy i obieramy ze skórki.
6. Na patelni rozgrzewamy olej i smażymy na nim cebulę. Gdy już się lekko zeszkli, dodajemy paprykę, a gdy ta zmięknie pomidory. Całość dusimy do miękkości, a następnie przekładamy do garnka i miksujemy.
7. Tak przygotowane warzywa dodajemy do bulionu i całość doprawiamy solą i papryką.
8. Do zupy dodajemy rybę. W zasadzie wystarczy dodać odłożone wcześniej, nieugotowane kawałki, lecz ja doszedłem do wniosku, że tym już ugotowanym chwila dłużej na gazie nie zaszkodzi. ;P Całość gotujemy jeszcze ok. 10 minut.

Zupa jest bardzo smaczna, a przy tym bardzo łatwa w przygotowaniu. No i za każdym razem można ją robić inaczej, z innych gatunków ryb. Trzeba jednak pamiętać, by dobierać je tak, by ich mięso się nie rozpadało podczas gotowania. Już po wypróbowaniu tego przepisu natrafiłem na inny, prawdopodobnie bardziej tradycyjny - a na pewno pozwalający na gotowanie "w plenerze", w kotle zawieszonym nad ogniskiem (marzenie!) - przepis, który powinien przynieść znacznie bardziej "piorunujący" (smakowo) efekt. Nie omieszkam wypróbować, choć podstawową trudnością jest, że jest on po węgiersku.

poniedziałek, 3 czerwca 2013

Zupa paprykowa z piri - piri

Jeśli miałbym wymienić, co spośród roślin jadalnych udało się Bogu najbardziej, zacząłbym od papryki. Paprykę uwielbiam w każdej postaci i pojawia się ona na naszym stole bardzo często. Tak naprawdę jest bardzo uniwersalna - nadaje się, jako dodatek, i do mięsa i do ryby (jeden z moich ulubionych przepisów na rybę w papryce niebawem przedstawię). Z papryki można też ugotować bardzo smaczną i pożywną zupę. A ponieważ lubię dania pikantne, moją ulubioną stała się zupa z dodatkiem piri-piri, jednej z afrykańskich odmian chili. Moja ciocia, gdy spróbowała tej zupy, oceniła ją: "Niebo w gębie z odrobiną piekła!"























Tego potrzebujemy:
1 czerwona papryka
1 żółta papryka
3 - 4 pomidory (zależnie od wielkości)
2 puszki lub słoiki fasoli w sosie pomidorowym
4 - 6 ziemniaków (zależnie od wielkości)
1 papryczkę piri - piri
kiełbasę (szczegóły dalej)
2 kostki rosołowe (drobiowe)
1  łyżeczka soli
1 łyżeczka ostrej papryki w proszku
pieprz

I pichcimy:
1. Paprykę myjemy i usuwamy z niej wszystkie nasiona, a następnie kroimy w niezbyt grube paski. Od razu kroimy także papryczkę piri-piri (używam papryczki marki Fragata) - jeśli ktoś jest odważny ;P może spróbować dać półtorej lub dwie. Niektórzy zalecają również z niej usunąć nasiona - ja jednak je pozostawiam.
2. Pomidory sparzamy i obieramy ze skórki. Następnie kroimy je na niewielkie kawałki.
3. Na patelni rozgrzewamy olej i smażymy na nim paprykę (wraz z piri-piri), a gdy zaczyna puszczać soki dodajemy pomidory i smażymy jeszcze kilka minut, całość mieszając.
4. Następnie warzywa przerzucamy do garnka, zalewamy ok. 2 lirami wody i zagotowujemy.
5. Ziemniaki kroimy w kostkę i dodajemy do garnka.
6. Po około 10 minutach dodajemy fasolkę i kostki rosołowe. 
7. Całość doprawiamy następnie solą, pieprzem i papryką. Gotujemy ok. pół godziny.
8. Kiełbasę kroimy w plasterki i smażymy ją na rozgrzanym oleju do chwili mocnego zrumienienia. Można używać różnych rodzajów kiełbas. W oryginalnym przepisie, z którym zacząłem eksperymentować jest podana kiełbasa wiejska. Korzystając jednak z tego, że w pobliżu mam sklep zakładów Gzella zacząłem eksperymentować z ich wyrobami. Bardzo dobry efekt daje wykorzystanie kiełbasy "Kmicica", dość ciekawie też smakuje kiełbasa "francuska", a także kiełbasa "ze wsi" (na zdjęciu zupa z tą właśnie kiełbasą).
9. Usmażoną pięknie kiełbasę dodajemy do zupy wraz z olejem, na którym była smażona.
10. Gotową zupę możemy udekorować świeża natką pietruszki. Doskonale pasuje do niej świeże lub opiekane pieczywo.

poniedziałek, 27 maja 2013

Klopsiki w sosie piwnym

Klopsiki... Gdy pierwszy raz zabrałem się za ich lepienie, umęczyłem się potwornie... Gdy jednak zacząłem nabierać trochę wprawy, przekonałem się, że jest to w gruncie rzeczy proste i szybkie danie, nie wymagające wielkiego wysiłku, a przy tym cieszące podniebienie. Odmian klopsików chyba nikt nie zdoła zliczyć - a w dodatku jedne są smaczniejsze od drugich. Jednymi z moich zdecydowanych faworytów są te robione w sosie piwnym.
























Do pichcenia potrzebujemy:
50 - 60 dkg mięsa mielonego (mi smakuje indyk - innych jeszcze nie próbowałem)
2 cebule
pęczek natki pietruszki
jajko
łyżka bułki tartej
szklanka jasnego piwa
bulion (1/2 szklanki)
sól
pieprz
mąka

Przygotowanie:
1. Cebulę i natkę pietruszki siekamy na drobne kawałki. Jedną cebulę (a można i więcej, jeśli ktoś lubi) dodajemy wraz z pietruszką do mięsa. Dodajemy też jajko, tartą bułkę i przyprawy. Całość mieszamy do uzyskania jednolitej masy.
2. Na płaski talerz wysypujemy mąkę. Mięso formujemy w niezbyt wielkie kulki - mielone z indyka jest dosyć luźne, a dodatek cebuli nie poprawia jego konsystencji - i obtaczamy w mące.
3. Tak przygotowane klopsy wrzucamy na patelnię, na rozgrzany olej i smażymy delikatnie je przewracając, by się równomiernie zrumieniły. Gdy są gotowe zdejmujemy je z patelni.
4. Przystępujemy do przygotowania sosu. Pokrojoną cebulę wrzucamy na rozgrzany olej - ten sam, na którym smażyliśmy klopsy i podsmażamy. Gdy się lekko zeszkli zalewamy ją piwem. Jeśli macie możliwość polecam Miłosław Pilzner, ale może być też inne - uważam jednak za słuszne trzymanie się produktów najwyższej jakości. UWAGA! Alkohol odparowuje w trakcie gotowania! Dodajemy także przygotowany wcześniej bulion (korzystam z bulionu warzywnego Knorr). Całość zagotowujemy i dusimy ok. 15 minut.
5. Gotowe klopsy układamy z powrotem na patelni i całość dusimy jeszcze max. 10 minut.
6. Danie doskonale smakuje zarówno z ryżem, jak i z ziemniakami. Możemy je udekorować natką pietruszki.

niedziela, 26 maja 2013

Kapuśniak na żeberkach

Kapuśniak to moim zdaniem jedna z najwspanialszych naszych zup. Nie tylko dlatego, że dobry kapuśniak to "poezja na talerzu", ale też dlatego, że obok żurku czy barszczu jest jedną z tych zup, które dają "pole do popisu" osobom ze skłonnością do eksperymentów kulinarnych. Kapuśniaki mam opanowane w kilku wariantach - tym, który robię najczęściej jest kapuśniak z kiszonej kapusty na żeberkach. Lubię smaki "radykalne" - w tym wypadku doceniam mocno ukwaszoną kapustę (rzecz gustu - można kapustę odsączyć lub wybrać łagodniejszą) i kminek (u mnie w sporej ilości), który przydaje zupie niezwykłego smaku i aromatu. Moja rodzina nie podzielała wcześniej mojej miłości do mocno ukwaszonej kapusty. Wszystko zmieniło się wraz z pierwszym garnkiem tej wspaniałej zupy, która szybko stała się w naszym domu jedną z ulubionych i nie ma w rodzinie nikogo, kto by nie brał sobie drugiej porcji! :)
























Gotując dla 4 głodnych osób potrzebujemy:
50 - 60 dkg kiszonej kapusty
żeberka "mięsne" - ilość według upodobania ;P (u mnie cały pasek)
4 - 5 średnie ziemniaki
1 duża marchew
1 duża cebula
1 mała lub średnia pietruszka
niezbyt duży kawałek selera
garść suszonych grzybów (u mnie zazwyczaj borowiki i podgrzybki)
15 - 20 dkg boczku
2,5 litra bulionu, względnie wody
2 bulionetki drobiowe Knorr (jeśli gotujemy na wodzie)
pieprz, mielony kminek (u mnie płaska łyżeczka, względnie półtorej, jeśli przyprawa straciła trochę ze smaku i aromatu) liście laurowe, ziarenka ziela angielskiego - wszystkie przyprawy "do smaku".

I gotujemy:
1. Żeberka kroimy na porcje, wrzucamy do garnka z bulionem lub wodą i gotujemy do chwili, aż zaczną mięknąć. Może się zrobić szumowina i tu są dwie "szkoły": jedni radzą zdjąć, inni ignorować i gotować dalej, a szumowina sama zniknie. Po sprawdzeniu obu metod skłaniam się ku przekonaniu, że nie ma to żadnego znaczenia dla finalnego efektu. W trakcie gotowania -jeśli gotujemy na wodzie - dodajemy dwie bulionetki drobiowe Knorr. Zdaję sobie sprawę z tego, że miłośnicy zdrowego i naturalnego żywienia mogą nabrać w tym momencie "morderczych instynktów", ale myślę, że większość ludzi - podobnie jak ja - nie ma czasu i / lub sił, by przygotowywać domowy bulion.
2. Dorzucamy liście laurowe, ziele angielskie i czarny pieprz (ok. jednej łyżeczki, najlepiej świeżo zmielony).
3. Marchew, pietruszkę i seler obieramy, płuczemy i ścieramy na tarce o dużych "oczkach". Cebulę kroimy w kostkę, z czego 1/4 lub 1/3 dodajemy od razu do garnka wraz z resztą warzyw i grzybami. Całość gotujemy do chwili, gdy warzywa zmiękną -  ok. 15 minut.
4. Kapustę kroimy na talerzu na mniejsze kawałki - by nie sprawiała nam takiego problemu jak spagetti ;) Jestem zwolennikiem kapusty "z beczki" - nie tej pakowanej w foliowe woreczki na liniach produkcyjnych - którą kupuję na targu u sprawdzonego dostawcy. Pakowana przez sprzedawcę w woreczek "zbija się", co bardzo ułatwia krojenie. Pokrojoną kapustę wrzucamy do garnka i gotujemy około godziny.
5. W tym czasie boczek kroimy w kostkę i smażymy na patelni. Tutaj znów: osobiście lubię mocno zrumieniony, lecz każdy ma inny "smak". Pomimo, że boczek sam w sobie zawiera tłuszcz, wrzucam go na niewielką ilość rozgrzanej oliwy, co zapobiega początkowemu przywieraniu mięsa do patelni. Gdy boczek jest już odpowiednio zrumieniony dodajemy do niego resztę cebuli i smażymy ok. 2 - 3 minut, całość mieszając ze sobą. Całość dodajemy do zupy ok. 20 minut przed końcem gotowania.
6. W osobnym garnku (!!!) gotujemy obrane i pokrojone w niezbyt wielką kostkę ziemniaki. Gdy ziemniaki są już gotowe, odcedzamy je i dodajemy do zupy. Dodajemy też kminek (rozkoszując się wspaniałym zapachem, jaki zaczyna się wydobywać z garnka) i gotujemy jeszcze ok. 5 minut...

...po czym zwołujemy rodzinkę na obiad, o ile jeszcze się nie zeszli wiedzeni "za nos" zapachami z kuchni! ;P Choć na przygotowanie dania potrzeba sporo czasu (2,5 - 3 godzin), jest ono stosunkowo łatwe i mało pracochłonne. Niestety, to co dobre często jest dość kaloryczne - a tu mamy i żeberka (dlatego staram się dobierać jak najbardziej "mięsne", a jak najmniej tłuste) i boczek i trochę oliwy. A skoro wspomniałem już o eksperymentowaniu, to pewnego dnia - w przypływie szaleństwa - postanowiłem kminek zastąpić... solidną łyżką (lub dwoma?) koncentratu pomidorowego i efekt także okazał się bajeczny! :)

środa, 22 maja 2013

Tak się to zaczęło...

Przyznam szczerze, że przez wiele lat w kuchni nie robiłem NIC. No, może z wyjątkiem herbaty, gotowanej lub smażonej kiełbasy budyniu i galaretki... ;) Nie czułem zupełnie "powołania" do garnków i patelni - zdając się w tym całkowicie na rodzinę, a jeśli nie na nią to na restauracje i bary. Swoje... lenistwo w tym zakresie tłumaczyłem zazwyczaj: "ja nawet wodę potrafię przypalić"... Zdarzało mi się zresztą, że gotując kiełbasę - czynność najprostsza z możliwych - zapominałem o niej i w efekcie kiełbasa była... smażona :D 

Pewnego razu jednak przyjaciele poprosili mnie o opiekę nad ich domem na czas ich wyjazdu do Hiszpanii. Miałem spędzić niemal 2 tygodnie na wsi... I co? Odżywiać się chlebem z kiełbasą? No way! Chodzić codziennie na obiady do pobliskiego baru? Nie stać mnie! Nie pozostało mi więc nic innego, jak tylko wyjąć garnek i wziąć do ręki chochlę. I tak się zaczęło... I... spodobało mi się! Tak minął już prawie rok i choć nie zawsze gotuję, to zawsze mam z tego wielką frajdę.

Co może mieć do powiedzenia o kuchni ktoś, kto gotuje tak krótko? Ano pewnie, że niewiele. Mogę się jednak podzielić tym, co wydaje mi się być smaczne - choć nie zawsze zdrowe ;). Generalnie uczę się gotować od innych - znajduję przepisy, a potem... nie zawsze się ich trzymam. :) Tak naprawdę do stworzenia bloga "kuchennego" zachęciła mnie siostra z Kościoła. Być może ma rację, że warto... Nadmienię może, że gotuję nie tylko dla siebie, ale także dla rodziny - do chwili obecnej wszyscy żyją, więc chyba nie jest źle... ;)