Kapuśniak to moim zdaniem jedna z najwspanialszych naszych zup. Nie tylko dlatego, że dobry kapuśniak to "poezja na talerzu", ale też dlatego, że obok żurku czy barszczu jest jedną z tych zup, które dają "pole do popisu" osobom ze skłonnością do eksperymentów kulinarnych. Kapuśniaki mam opanowane w kilku wariantach - tym, który robię najczęściej jest kapuśniak z kiszonej kapusty na żeberkach. Lubię smaki "radykalne" - w tym wypadku doceniam mocno ukwaszoną kapustę (rzecz gustu - można kapustę odsączyć lub wybrać łagodniejszą) i kminek (u mnie w sporej ilości), który przydaje zupie niezwykłego smaku i aromatu. Moja rodzina nie podzielała wcześniej mojej miłości do mocno ukwaszonej kapusty. Wszystko zmieniło się wraz z pierwszym garnkiem tej wspaniałej zupy, która szybko stała się w naszym domu jedną z ulubionych i nie ma w rodzinie nikogo, kto by nie brał sobie drugiej porcji! :)
Gotując dla 4 głodnych osób potrzebujemy:
50 - 60 dkg kiszonej kapusty
żeberka "mięsne" - ilość według upodobania ;P (u mnie cały pasek)
4 - 5 średnie ziemniaki
1 duża marchew
1 duża cebula
1 mała lub średnia pietruszka
niezbyt duży kawałek selera
garść suszonych grzybów (u mnie zazwyczaj borowiki i podgrzybki)
15 - 20 dkg boczku
2,5 litra bulionu, względnie wody
2 bulionetki drobiowe Knorr (jeśli gotujemy na wodzie)
pieprz, mielony kminek (u mnie płaska łyżeczka, względnie półtorej, jeśli przyprawa straciła trochę ze smaku i aromatu) liście laurowe, ziarenka ziela angielskiego - wszystkie przyprawy "do smaku".
I gotujemy:
1. Żeberka kroimy na porcje, wrzucamy do garnka z bulionem lub wodą i gotujemy do chwili, aż zaczną mięknąć. Może się zrobić szumowina i tu są dwie "szkoły": jedni radzą zdjąć, inni ignorować i gotować dalej, a szumowina sama zniknie. Po sprawdzeniu obu metod skłaniam się ku przekonaniu, że nie ma to żadnego znaczenia dla finalnego efektu. W trakcie gotowania -jeśli gotujemy na wodzie - dodajemy dwie bulionetki drobiowe Knorr. Zdaję sobie sprawę z tego, że miłośnicy zdrowego i naturalnego żywienia mogą nabrać w tym momencie "morderczych instynktów", ale myślę, że większość ludzi - podobnie jak ja - nie ma czasu i / lub sił, by przygotowywać domowy bulion.
2. Dorzucamy liście laurowe, ziele angielskie i czarny pieprz (ok. jednej łyżeczki, najlepiej świeżo zmielony).
3. Marchew, pietruszkę i seler obieramy, płuczemy i ścieramy na tarce o dużych "oczkach". Cebulę kroimy w kostkę, z czego 1/4 lub 1/3 dodajemy od razu do garnka wraz z resztą warzyw i grzybami. Całość gotujemy do chwili, gdy warzywa zmiękną - ok. 15 minut.
4. Kapustę kroimy na talerzu na mniejsze kawałki - by nie sprawiała nam takiego problemu jak spagetti ;) Jestem zwolennikiem kapusty "z beczki" - nie tej pakowanej w foliowe woreczki na liniach produkcyjnych - którą kupuję na targu u sprawdzonego dostawcy. Pakowana przez sprzedawcę w woreczek "zbija się", co bardzo ułatwia krojenie. Pokrojoną kapustę wrzucamy do garnka i gotujemy około godziny.
5. W tym czasie boczek kroimy w kostkę i smażymy na patelni. Tutaj znów: osobiście lubię mocno zrumieniony, lecz każdy ma inny "smak". Pomimo, że boczek sam w sobie zawiera tłuszcz, wrzucam go na niewielką ilość rozgrzanej oliwy, co zapobiega początkowemu przywieraniu mięsa do patelni. Gdy boczek jest już odpowiednio zrumieniony dodajemy do niego resztę cebuli i smażymy ok. 2 - 3 minut, całość mieszając ze sobą. Całość dodajemy do zupy ok. 20 minut przed końcem gotowania.
6. W osobnym garnku (!!!) gotujemy obrane i pokrojone w niezbyt wielką kostkę ziemniaki. Gdy ziemniaki są już gotowe, odcedzamy je i dodajemy do zupy. Dodajemy też kminek (rozkoszując się wspaniałym zapachem, jaki zaczyna się wydobywać z garnka) i gotujemy jeszcze ok. 5 minut...
...po czym zwołujemy rodzinkę na obiad, o ile jeszcze się nie zeszli wiedzeni "za nos" zapachami z kuchni! ;P Choć na przygotowanie dania potrzeba sporo czasu (2,5 - 3 godzin), jest ono stosunkowo łatwe i mało pracochłonne. Niestety, to co dobre często jest dość kaloryczne - a tu mamy i żeberka (dlatego staram się dobierać jak najbardziej "mięsne", a jak najmniej tłuste) i boczek i trochę oliwy. A skoro wspomniałem już o eksperymentowaniu, to pewnego dnia - w przypływie szaleństwa - postanowiłem kminek zastąpić... solidną łyżką (lub dwoma?) koncentratu pomidorowego i efekt także okazał się bajeczny! :)
A dasz trochę? :)
OdpowiedzUsuńNie, ale jak będzie okazja, to możemy upichcić razem :)
OdpowiedzUsuńto cos dla mnie,ja rowniez eksperymentuje w kuchni:)
OdpowiedzUsuń