środa, 22 maja 2013

Tak się to zaczęło...

Przyznam szczerze, że przez wiele lat w kuchni nie robiłem NIC. No, może z wyjątkiem herbaty, gotowanej lub smażonej kiełbasy budyniu i galaretki... ;) Nie czułem zupełnie "powołania" do garnków i patelni - zdając się w tym całkowicie na rodzinę, a jeśli nie na nią to na restauracje i bary. Swoje... lenistwo w tym zakresie tłumaczyłem zazwyczaj: "ja nawet wodę potrafię przypalić"... Zdarzało mi się zresztą, że gotując kiełbasę - czynność najprostsza z możliwych - zapominałem o niej i w efekcie kiełbasa była... smażona :D 

Pewnego razu jednak przyjaciele poprosili mnie o opiekę nad ich domem na czas ich wyjazdu do Hiszpanii. Miałem spędzić niemal 2 tygodnie na wsi... I co? Odżywiać się chlebem z kiełbasą? No way! Chodzić codziennie na obiady do pobliskiego baru? Nie stać mnie! Nie pozostało mi więc nic innego, jak tylko wyjąć garnek i wziąć do ręki chochlę. I tak się zaczęło... I... spodobało mi się! Tak minął już prawie rok i choć nie zawsze gotuję, to zawsze mam z tego wielką frajdę.

Co może mieć do powiedzenia o kuchni ktoś, kto gotuje tak krótko? Ano pewnie, że niewiele. Mogę się jednak podzielić tym, co wydaje mi się być smaczne - choć nie zawsze zdrowe ;). Generalnie uczę się gotować od innych - znajduję przepisy, a potem... nie zawsze się ich trzymam. :) Tak naprawdę do stworzenia bloga "kuchennego" zachęciła mnie siostra z Kościoła. Być może ma rację, że warto... Nadmienię może, że gotuję nie tylko dla siebie, ale także dla rodziny - do chwili obecnej wszyscy żyją, więc chyba nie jest źle... ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz