niedziela, 28 lipca 2013

Słowacka zupa czosnkowa

Jestem głęboko przekonany o tym, że bardzo niewiele roślin, dla których znajdujemy jakieś zastosowanie w kuchni, udało się Bogu równie dobrze jak czosnek. ;) Jestem wielkim fanem czosnku w kuchni, dlatego bardzo mnie uradowało, że - wkrótce po tym, jak zacząłem kucharzyć - znalazłem przepis na doskonałą zupę czosnkową. Podobno (!) jest to przebój kuchni słowackich górali - danie bardzo popularne w górskich schroniskach, zwłaszcza zimą, gdyż czosnek doskonale rozgrzewa. Choć moi bliscy za czosnkiem nie przepadają, zupę uznali za... genialną. A ja... No ten tego... Hmmm... Zupę zjedliśmy na obiad, a ja w nocy nie wytrzymałem i ugotowałem jej drugi garnek! Zupa bowiem jest nie tylko smaczna, ale też naprawdę bardzo łatwa w przygotowaniu i ekspresowa.

Zupa nie tylko doskonale nadaje się do tego, by w kokilkach podać ją na początek obiadu. W naszej rodzinie stała się także przebojem spotkań przy grillu. Doskonale pasuje przed podaniem pieczonej kiełbaski lub karkóweczki. Biesiadnicy często dziwią się, że pomimo znacznych ilości czosnku, zupa jest łagodna, bardzo delikatna w smaku.

Potrzebujemy:
8 – 10 ząbków czosnku
1,2 l wody
kostka rosołowa (drobiowa)
ser topiony (do 100g)
sól
ser żóły
oliwa
natka pietruszki

Robimy:
1. Czosnek siekamy na drobne kawałki. Opcjonalnie (wersja dla leniwych - najczęściej przeze mnie stosowana): przeciskamy przez praskę.
2. W garnku zagotowujemy wodę, dodając do niej kostkę rosołową. Gdy mamy już gotowy bulion dodajemy do niego ser topiony. Osobiście najchętniej korzystam z goudy lub edamskiego, ale ostatnio wypróbowałem hollandera z Lactimy i muszę przyznać, że dał również całkiem przyjemny w smaku efekt. Według oryginalnego przepisu, z którego korzystałem "na starcie" na tą ilość zupy sera powinno być zaledwie ok. 40 - 50 gramów. Tak naprawdę ilość sera to rzecz gustu i smaku. :)
3. Na patelni rozgrzewamy oliwę i podsmażamy na niej 3/4 posiekanego (lub przeciśniętego przez praskę) czosnku, aż się delikatnie zrumieni. Trzeba uważać, by nie smażyć zbyt długo (ok. 1 - 2 minut) i by się czosnek nie przypalił.
4. Całość czosnku wrzucamy do garnka z zupą. Przy tym nie odsączamy usmażonego czosnku z oliwy - możemy nawet przepłukać patelnię zupą, by nie utracić nic ze smaku.
5. Doprawiamy solą i pieprzem. Jeśli uważamy, że smak czosnkowy nie jest dostatecznie wyrazisty możemy dodać sproszkowanego czosnku.
6. Zupę gotujemy ok 20 - 25 minut
7. Set żółty trzemy na tarce. Podajemy go osobno, by każdy mógł wziąć według własnego uznania. Ser dodajemy do zupy już na talerzach. Ważne jest, by zupa była gorąca, aby ser się ciągnął. Z moich doświadczeń wynika, że doskonale do tego się nadaje gouda spod znaku "Warmia".

Zupę możemy podać z grzankami z bułki (czego nie stosuję, gdyż nie przepadam za grzankami). Koniecznie natomiast posypujemy ją świeżą, drobno posiekaną natką pietruszki.

Kapuśniak "pomidorowy" z kiszonej kapusty

Tym razem nie potrzeba przepisu, bo przepis już się tu pojawił: "Kapuśniak na żeberkach". Robimy wszystko tak samo lub prawie tak samo - jedyny wyjątek: kminek zastępujemy koncentratem pomidorowym (u mnie z "Pudliszek" z bazylią). Możemy zrezygnować z niego całkowicie (jak uczyniłem to za pierwszym razem), lub dodać w zmiejszonej ilości. Zapewniam, że efekt jest oszałamiający!

Stek z rekina sauté

"Stek z rekina" - bardzo się zdziwiłem, gdy przed wielu laty ujrzałem takie oto danie w menu pewnej popularnej smażalni w jednym z naszych nadmorskich kurortów. Od razu oczami wyobraźni ujrzałem ogromnego "ludojada". Wyobrażenie to sprawiło, że... nie byłem pewien, czy chcę tego dania spróbować, lecz ciekawość w końcu zwyciężyła i pojawił się przede mną talerz z rekinem. Trochę emocji - przyznaję - było przy pierwszym kęsie, a potem... niebo w gębie! Mięso bardzo delikatne, a cytryna nadaje mu wyjątkowy smak. Z czym go porównać? Nie wiem... Mój ojciec śmieje się, że stek z rekina to "wieprzowina zajeżdżająca tranem", tyle, że on nigdy tego dania nie spróbował. ;P Jakiś czas później z ogromną radością wypatrzyłem to danie w menu innej smażalni, stosunkowo niedaleko mojego domu. Tak się akurat złożyło, że byłem tam z grupą pielgrzymkową. A ponieważ był czas coś zjeść, zamówienie było o-czy-wis-te! ;P Gdy ryba już stała przede mną podszedł kolega - pielgrzym i zapytał: "Co jesz?" Gdy udzieliłem mu informacji, jego oczy zaczęły przypominać pięciozłotówki i... przez chwilę nie chciał mi uwierzyć, że to, co mam na talerzu to rzeczywiście rekin. 

Rzecz jasna nie ma mowy o tym, byśmy mieli zjeść rekina, który wcześniej zjadł jakiegoś człowieka (choć może byłaby to jakaś forma zemsty?) - z tej prostej przyczyny, że wbrew "czarnej legendzie" rekiny wcale nie gustują w ludzkim mięsie. Żarłacz błękitny, o którym tutaj mowa - choć jest potencjalnie niebezpieczny dla człowieka - jest rybą dużo mniejszą od żarłacza białego, zwanego ze względu na swą agresywność i zdarzające się ataki "ludojadem" i nieco mniejszy od równie niebezpiecznego dla człowieka żarłacza tygrysiego. Jego ciało osiąga 4 metry długości i wagę zaledwie ok. 200 kg. Jako danie jest on popularny przede wszystkim w krajach azjatyckich. Rocznie na całym świecie odławia się ich podobno 75 milionów sztuk, co zaczyna zagrażać temu gatunkowi - z tego m.in. powodu nie pozwalam sobie na to danie zbyt często. Obecnie mięso rekina można nabyć także w polskich sklepach rybnych. 



Co potrzebujemy? W zasadzie niewiele... ;P
2 steki z rekina (na 4 osoby)
Cytrynę
Olej
1 łyżkę masła
sól i pieprz

Jak robimy?
1. Po rozmrożeniu ryby nacieramy ją z obu stron sokiem z połówki cytryny, oprószamy solą i pieprzem (u mnie mieszanka białego i czarnego), a następnie wstawiamy na ok. 20 - 30 minut do lodówki.
2. Na patelni rozgrzewamy olej i dodajemy do niego łyżkę masła.
3. Rekina oprószamy mąką (żeby mięso nam nie przywierało do patelni) i rzucamy na patelnię i smażymy po około 7 minut z każdej strony. Możemy też wlać całą resztę soku z cytryny, w którym marynowaliśmy mięso - osobiście jestem zdania, że nasza rybka na tym tylko zyskuje. ;P

Danie można podać na stół w najróżniejszych konfiguracjach. Tym razem wykorzystałem kulki ziemniaczane Aviko "Noisettes" i świeżą surówkę "brocolino" firmy Grześkowiak. Na stek OBOWIĄZKOWO plasterek cytryny - świeży sok cytrynowy znakomicie podkreśla smak dania. A po obiedzie zwykle zabieram się za wyjadanie... usmażonej mąki, która przywarła gdzieś do patelni (mniam!).

czwartek, 11 lipca 2013

Żeberka duszone w porach

Muszę powiedzieć, że nie nadawałbym się na żyda... ;P Choć jako chrześcijanin szanuję Słowo Boże, nie stosuję biblijnych norm koszerności, bo też nie jest to żadnym wymogiem, nie jesteśmy zobowiązani zachowywać wszystkich nakazów, jakie zostały dane żydom. Oczywiście jestem świadom powodów, dla których Bóg dał takie a nie inne przepisy żywieniowe - to, czego Bóg jeść zabronił jest zwyczajnie... niezdrowe. Wiara chrześcijańska łączy się u mnie ze 100% polskimi gustami kulinarnymi. ;) 

Nie wiem, czy danie, które chcę zaproponować może być uznane za "kuchnię polską", ale jestem pewien, że doskonale trafia w nasze polskie gusta. Na pewno nie jest to danie dietetyczne i lekkostrawane. Jednak warto je spróbować - nawet jeśli oznacza to konieczność spalenia dodatkowych kalorii - gdyż nie tylko zaspokoi ono nasz głód, ale także da wiele przyjemności naszemu podniebieniu. Prawdziwa poezja smaku!



Potrzebujemy:
1 kg niezbyt tłustych, mięsistych żeberek
2 cebule
3 pory
4 ząbki czosnku
1/2 łyżeczki ostrej papryki w proszku
ok. 1 łyżeczki słodkiej papryki w proszku
0,5 litra bulionu (z 2 kostek rosołowych)
3 łyżki smalcu

Zakasujemy rękawy i:
1. Cebulę i czosnek obieramy. Cebulę kroimy w "piórka", a czosnek przeciskamy przez praskę.
2. Pory - odkrawamy liście, a dolną, jadalną część oczyszczamy i kroimy w plastry o grubości ok 0,5 cm.
3. Żeberka myjemy, osuszamy i kroimy na niezbyt małe kawałki - najlepiej tak, aby w każdym kawałku były dwie kostki.
4. Na patelni topimy smalec. Jeśli korzystamy z gotowego, kupnego smalcu, wskazane jest, byśmy podczas zakupów zwrócili uwagę, by był on bez cebulki. Jeśli jednak nie ma innej możliwości, cebulka może być, lecz musimy być przygotowani na to, że podczas smażenia będzie się ona przypalać. W takim wypadku należy ją usuwać z patelni.
5. Na dobrze rozgrzany smalec kładziemy kawałki mięsa i obsmażamy je do chwili, gdy zrumieni się i  zyska piękny, złocisty kolor.
6. Mięso przekładamy do rondla, przelewamy także tłuszcz z patelni (ew. oddzielając wszystkie przypalone kawałki), podlewamy delikatnie wodą i dusimy ok. 15 minut.
7. Wsypujemy cebulę i dusimy kolejne 5 minut, po czym dodajemy paprykę, czosnek i bulion.
8. Po ok. 10 minutach do rondla wrzucamy por i dusimy do czasu zmięknięcia.

Danie doskonale smakuje z młodymi ziemniakami. Ponieważ zawiera duże ilości pora nie wymaga już innych dodatków. Sądzę jednak, że może się doskonale skomponować z młodą kapustą, gotowaną w ćwiartkach i podaną z zasmażoną bułką tartą. Pomysł ten jednak wymaga dopiero przetestowania, więc jeśli ktoś zechce z niego skorzystać, czyni to na własną odpowiedzialność. ;) Podobno do dania znakomicie też pasuje brukselka (również nie testowane).